niedziela, 28 lutego 2016

Rozdział 8

-Co taka zdziwiona? Wszyscy wiedzą, że chodzicie ze sobą-rzekła Alya.
-Co? Ja i Maks jesteśmy parą? Kto tak powiedział?-zdziwiła się Marinette.
-Przecież to widać jak Maks Cię obejmuje, jak się śmiejecie, jak dużo gadacie ze sobą.
-Ale my nie jesteśmy parą-rzekł Maks.
-Jak to nie?-zdziwiła się Alya.
-Marinette jest moją kuzynką, a jesteśmy tak blisko tylko dlatego, że rodzina Marinette jest moją jedyną rodziną, bo moi rodzice nie żyją a ja nigdy nie miałem ani siostry ani brata.
-W takim razie Marinette mamy problem-rzekła Alya.
-Co się stało?
-Adrien i cała reszta myśli, że jesteście parą. Teraz trzeba to odkręcić zanim wiesz co się stanie.
-Spokojnie, pogadam z nim-rzekł Maks.
-Ale Adriena nie ma dziś w szkole.
-Po szkole pójdę do niego i wszystko mu wyjaśnię.
-Ale nic nie mów mu, wiesz o czym-rzekła Marinette.
-Ok. Chodźmy bo zaraz zacznie się lekcja.
Lekcje mijały tego dnia powoli. Wszyscy nie mogli się już doczekać balu. Czas dłużył się i dłużył. w końcu nastąpił upragniony dzwonek i wszyscy wybiegli do domu. Marinette z Maksem wrócili szybko do domu na obiad.
-Udało Ci się wczoraj skończyć sukienkę?
-Prawie, muszę zrobić tylko małą poprawkę i będzie perfekt wyglądała. A Ty jaki masz strój?
-Zobaczysz. Jakby co to szukaj przystojnego księcia w masce.
-To nie odprowadzisz księżniczki na bal?-zaśmiała się Marinette.
-Idę do Adriena i nie wiem jak długo z nim będę gadał więc nie czekaj na mnie w domu. Za to będę czekać na Ciebie przy wejściu.
-Ok.
Maks wziął swój strój, adres Adriena i popędził do niego. Kiedy był już na miejscu, sekretarka wprowadziła go do środka i zaprowadziła do pokoju Adriena. Adrien leżał na łóżku i próbował robić zadania, które Nino przyniósł mu ze szkoły.
-Cześć Adrien!
-Cześć!
-Czemu dziś nie byłeś w szkole?
-Rano byłem chory, ale teraz jest już lepiej.
-Coś mi się wydaje, że to nie był główny powód. Możesz mi zaufać. Nie powiem nikomu.
-No dobra. Wszyscy idą dziś na bal i mają osoby towarzyszące a ja nie. Mógłbym iść z Chloe, ale wolę nie iść w ogóle niż z nią.
-Przecież możesz iść z Marinette.
-Ale przecież Wy chodzicie ze sobą a ja nie chcę się wtrącać w czyjeś związki.
-Ty też w to uwierzyłeś?
-Ale w co?
-Ja i Marinette nie jesteśmy parą.
-Że co? Ale przecież ...
-Marinette jest moją kuzynką i tyle. Przyjechałem do niej i spędzam z nią czas tylko dlatego, że zawsze byłem jedynakiem i chciałem mieć siostrę albo brata.
-To nie wiedziałem.
-Wyświadczysz mi przysługę?
-Jaką?-zapytał zdziwiony Adrien.
-Pójdź dzisiaj na bal.
-Ale mówiłem Ci, że nie mam z kim iść.
-Pójdź z Marinette.
-Ale w takim razie z kim Ty pójdziesz?
-Ja od początku nie planowałem iść na bal, bo mam ważne sprawy do załatwienia na mieście, a po za tym Marinette bardzo by się ucieszyła gdybyś z nią poszedł.
-No nie wiem czy tak mogę Ci ją odbierać.
-Marinette wolałaby bardziej Ciebie niż mnie zwłaszcza, że... Nic takiego.
-Co? Powiedz.
-Nie no, nic takiego. A i tak jakbym Ci powiedział to by mnie zabiła.
-Powiedz. Obiecuję zachować to w tajemnicy. Sekret za sekret.
-Dobra. Chodzi o to, że Marinette jest bardzo w Tobie zakochana. Całymi dniami potrafi rozmawiać jaki jesteś super itd. Swoją inspirację bierze z Ciebie i dzięki Tobie ma do tego siłę. A Tobie? Jak Ci się ona podoba?

Rozdział 7

-Mamy dzisiaj zaszczyt powitać nowego kolegę-powiedziała nauczycielka.
-Cześć jestem Maks i przyjechałem z Los Angeles.
-Cześć przystojniaku, jestem boska Chloe. Jeśli nie masz żadnych planów to zabieram Cię dzisiaj do restauracji i ...
-Dzięki Słońce, ale mam na dzisiaj już plany.
-Ale możesz je jeszcze zmienić. Nikt mi jeszcze nie odmówił i ...
-To w takim razie będę pierwszy, który Ci odmówi.
-Co za skandal, poskarżę się mojemu tatusiowi a on jest burmistrzem i ...
-Możesz się skarżyć ale nic Ci to nie da, bo zachowujesz się jak dziecko.
Wszyscy byli w szoku. Jeszcze nikomu nie udało się tak zagiąć Chloe. Począwszy od tego dnia wszyscy czuli do niego respekt. Alyi nie było dziś w szkole dlatego Maks usiadł z Marinette. W szkole rozniosły się plotki, że niby Maks chodzi z Marinette, więc wszyscy z ich klasy patrzyli na nich jak na zakochanych. W czasie lekcji z głośników szkolnych odezwał się komunikat nadany przez dyrektora.
-Uwaga uczniowie! Jutro w naszej szkole odbędzie się długo oczekiwany przez Was bal jesienny. Mam nadzieję, że wszyscy będziemy się dobrze bawić. Więcej informacji na plakacie przy laboratorium chemicznym.
Ten komunikat był jasnym znakiem dla nauczycielki, że do końca lekcji nie uda jej się uciszyć uczniów ze względu na ich entuzjazm, dlatego od razu zadała im pracę domową i zaczęła sprawdzać ich poprzednie wypracowania. Wszyscy zaczęli rozmawiać o tym z kim pójdą i co włożą na siebie. Tylko Adrien nic nie mówił. Zaczął analizować swoją klasę a konkretnie dziewczyny. Zastanawiał się, którą mógłby zaprosić. Wszystkie były zajęte, oprócz jednej- Chloe. Adrien nie zamierzał jej zapraszać. Postanowił więc, że pierwszy raz nie pójdzie na szkolny bal. Był smutny, ale nie dawał tego poznać po sobie. W duszy zazdrościł wszystkim chłopakom, że mają z kim iść, nawet Maksowi.
-Już nie mogę się doczekać-westchnęła Marinette.
-Ja też. Przetańczymy razem całą noc-zaśmiał się Maks.
Lekcje minęły szybko. Po ich zakończeniu Maks wrócił z Marinette do domu.
-Jakbym chciała aby już był ten bal.
-Spokojnie Marinette, trzeba jeszcze znaleźć stroje i ...
-O nie zapomniałam. Muszę dokończyć swój strój a tu tyle zadania zadali na jutro. Chyba się nie wyrobię.
-Nie martw się, mogę zrobić zadanie za Ciebie.
-Nie mogę się zgodzić bo przecież Ty też nie masz stroju więc byłoby to niesprawiedliwe.
-Zaskoczę Cię. Swój strój już mam a Twoje zadanie zrobię z chęcią.
-Ale...
-Żadnego ale. W końcu musisz olśnić Adriena. Chyba nie chcesz aby widział Cię w niedokończonym stroju?
-To byłaby katastrofa.
-To widzisz. Idź i kończ go robić a jak skończę nasze zadania to Ci pomogę.
-Jesteś najlepszym kuzynem ever.
***
Następnego dnia Marinette również przyszła z Maksem, który obejmował jej ramię.
-Cześć Marinette! Czemu nic mi nie mówiłaś, że znalazłaś przystojnego księcia z bajki?-spytała Alya.
-Że co?
-Cześć jestem Maks. A ty to pewnie Alya?
-Skąd wiedziałeś?
-Marinette dużo mi o Tobie opowiadała.
-A skąd się znacie?-spytała Alya.
-Marinette gdy była dzieckiem często do mnie przyjeżdżała na wakacje, a w tym roku postanowiłem, że przyjadę do niej uczyć się tutaj w Paryżu.
-Dobra, to nie przeszkadzam Wam gołąbeczki.
-Gołąbeczki?-zdziwiła się Marinette.

sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 6

-Wszystkiego najlepszego Alya!-krzyknęła Mainette.
-Oh, dzięki. Miło, że przyszłaś. Wchodź do środka, wszyscy już są, nawet Adien-rzekła Alya.
-Adrien jest tutaj?
-Tak, jest razem z moim Nino. Mam już pomysł jak spiknąć Ciebie i Adriena.
-Już się boję.
Marinette weszła do środka. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni jej nową sukienką, ale Marinette nie zwróciła na to uwagi. Cały czas zastanawiała się o co może chodzić Alyi. W jej głowie roiło się od pomysłów. W końcu postanowiła, że zaufa swojej przyjaciółce i zgodzi się na wszystko aby tylko móc pogadać z Adrienem.
Marinette doskonale się bawiła. W pewnym momencie Nino włączył ulubioną piosenkę Marinette. W tym samym momencie Alya popchnęła Marinette tak, że prawie upadła. W ostatniej jednak chwili ktoś ją złapał. Marinette podniosła w górę wzrok. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. To był on. Adrien.
-Nic Ci się nie stało?- spytał.
Marinette zaczerwieniła się. Nie wiedziała co ma zrobić.
-Zatańczymy?-zaproponował.
-Z miłą chęcią, to moja ulubiona piosenka.
-Serio? Moja również.
Marinette przetańczyła wtulona w Adriena cały wieczór. Była bardzo szczęśliwa. Chciała aby ta chwila trwała wieczność.
Około godziny 21 rozległ się dzwonek do drzwi. Zdziwiona Alya poszła otworzyć. W drzwiach stał policjant oraz Chloe, którą Alya nie zaprosiła.
-Musisz kończyć imprezę bo już obowiązuje cisza nocna-rzekła Chloe.
-Ale ty nigdy jej nie przestrzegasz-odpowiedziała Alya.
-Mój tatuś, który jak wiesz jest burmistrzem powiedział, że to wielka hańba nie zaprosić mnie na imprezę, na której jest Adrien. Z tego też powodu kazał zamknąć tą imprezę.
Alya była wściekła. Policjant kazał wszystkim rozejść się do domów. Chloe natomiast zabrała za rękę Adriena i siłą wciągnęła go do jej limuzyny. Marinette była zła na nią, bo wreszcie mogła zatańczyć z Adrienem a ta zołza jej w tym przeszkodziła by miała niezapomniany wieczór.
-Nie martw się, Chloe nam zapłaci za to co zrobiła-powiedziała Alya do Marinette.
Marinette wróciła do domu. Była zmęczona więc poszła od razu do pokoju i zasnęła. Rano obudził ją Maks, który próbował po cichu spakować jej książki do szkoły.
-Cześć Maks. Już wstałeś?
-Tak. Przygotowałem Ci już drugie śniadanie i spakowałem Ci książki. Wczoraj przyszłaś zmęczona więc nie chciałem Ci przeszkadzać. Ubierz się, za 5 minut śniadanie.
Marinette była zdziwiona. Zawsze sama pakowała się i brała cokolwiek do jedzenia 10 minut przed rozpoczęciem zajęć w szkole. Zawsze się spóźniała, bo zawsze potrafiła zaspać. Kiedy zeszła, wszyscy siedzieli przy stole i jedli.
-Jak się cieszę, że teraz mamy Maksa, bo nasza córcia może na spokojnie zjeść śniadanie i nie spóźni się do szkoły-rzekł tata.
-Ależ to nic takiego wujku. Marinette siadaj i jedz póki ciepłe.
Po śniadaniu wyruszyli razem do szkoły.
-Jak się wczoraj bawiłaś?
-Nawet nie pytaj, wszystko było dobrze zanim pojawiła się Chloe.
-A kim jest ta Chloe? To córka burmistrza, chodzi do naszej klasy. To najgorsza osoba jaką znam. Wczoraj gdy tańczyłam z Adrienem, ta wparowała na imprezę i kazała nam się wynieść bo zakłócamy ciszę nocną. Masakra. Nigdy jej tego nie wybaczę.
-A kim jest ten Adrien?
-To największy przystojniak w naszej klasie. OMG on jest taki słodki. Tylko nie mów mu tego, że on mi się podoba, ok?
-Dobra.
W końcu weszli do szkoły. Maks obejmował ją za ramię. Śmiali się razem a oczy wszystkich były w nich utkwione.

piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 5

-Mama nie żyła, a tata walczył o życie. Nagle lekarz wyszedł z karetki. To oznaczało jedno. Zostałem sam. Przez kilka miesięcy mieszkałem u sąsiadki, ale kiedy ona również zmarła, postanowiłem, że przyjadę do Paryża.
-Wszyscy Ci bardzo współczujemy. Szkoda, że nie napisałeś nam o tym wcześniej to byśmy przyjechali- rzekła mama Marinette.
-Cały świat mi się zawalił. Chciałem być sam, ale w końcu zrozumiałem, że potrzebuję rodziny i stwierdziłem, że muszę tu przyjechać.
-Rozgość się. Marinette zaprowadzi Cię do pokoju. Będziesz mieszkać obok niej. Na pewno się razem dogadacie.
-Dziękuję Wam za wszystko
-Maks! Chodź ze mną- rzekła Marinette.
Zaprowadziła go do dużego, jasnego pokoju. Znajdowało się w nim wielkie łóżko, TV, biurko oraz wiele innych mebli. Całość wyglądała jak pokój rodem z Hollywood.
-Łał, ależ on wielki!
-Sama go urządzałam.
-No,no. Nie dość, że jesteś świetną projektantką mody to i również masz gust do urządzania pokoi. Dziękuję Ci bardzo.
Maks uściskał kuzynkę z całych sił. Był jej za to bardzo wdzięczny. Ona nie wiedziała ile ten skromny gest znaczył dla niego, ale była szczęśliwa.
-Jutro idziemy do szkoły więc musisz odpocząć!
-A ty Marinette? Będziesz coś dzisiaj robić?
-Tak. Muszę dokończyć sukienkę dla przyjaciółki bo dzisiaj ma urodziny.
-W takim razie, pomogę Ci.
-Nie, dzięki, lepiej nie.
-A dlaczego niby nie?
-Pamiętasz co ostatnio się stało jak próbowałam Cię uczyć szycia na maszynie?
-Tak. Przyszyłem wtedy sobie palec do czapki. Nigdy tego nie zapomnę. Ale od tego czasu wiele się zmieniło i już wiem więcej o szyciu niż przedtem, więc mogę Ci pomóc.
-Ok, ale uprzedzam, że projekt jest bardzo ciężki.
Maks i Marinette zabrali się do pracy. W czasie robienia sukienki żartowali i wspominali szczęśliwe chwile z dzieciństwa. Marinette poczuła się jakby znalazła brata, którego zawsze chciała mieć a który rozumiałby ją bez słów. Tak samo myślał Maks o swojej kuzynce.
Praca upływała im bardzo szybko i wkrótce prezent dla Alyi był gotowy.
-Dzięki. Bez Ciebie zapewne nie zdążyłabym na czas a teraz mam jeszcze chwilę aby się zastanowić w co się ubrać na imprezę u Alyi. Chcesz iść ze mną?
-Może następnym razem bo jeszcze nikogo tu poza Tobą nie znam więc chciałbym aby najpierw mnie poznali w szkole.
-Ok, ale nie wiesz co tracisz.
Marinette stanęła przed szafą. Miała dylemat w co się ubrać, ale dzięki kolejnej pomocy od swojego kuzyna, zdecydowała się na czerwono-malinową sukienkę do kolan z torebką w perłowym wzorze. Zapakowała prezent, pożegnała Maksa i ruszyła na imprezę...

poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 4

-Zobaczyłem cały dom w płomieniach. Pobiegłem czym prędzej do palących się drzwi. Otworzyłem je a tata przewalił się na mnie. Oddychał, ale ciężko. Był cały pokryty pyłem i popiołem. Zawołałem sąsiadkę, która pomogła mi odciągnąć go w bezpieczne miejsce. W oczach ojca widziałem jakby chciał mi coś powiedzieć, coś bardzo ważnego. Nie zdążył. Zakręciło mu się w głowie i stracił przytomność. Nagle usłyszałem przeraźliwy dźwięk. To musiała być mama. Chciałem biec, pomóc jej, ale w tej samej chwili nasz dom się zawalił. Łzy napłynęły mi do oczu. Widziałem koniec, koniec swojego szczęśliwego życia. Przyjechała straż pożarna i karetka. Zabrali ojca do karetki, a ciało matki strażacy wynieśli i ustawili naprzeciwko mnie. Był to dla mnie ogromny cios, ale najgorsze było jeszcze przede mną...

niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 3

Marinette zaprowadziła swojego kuzyna do domu. Jakże wielka była radość rodziców Marinette gdy ich siostrzeniec wszedł do piekarni.
-Cześć ciociu! Cześć wujku!- krzyknął.
-Maks? Jakże się cieszę! Daj cioci całusa! Jak wyrosłeś. Przystojny kawaler do wzięcia.
-Bez przesady ciociu- rzekł Maks i zarumienił się ze wstydu.
-Jak tam rodzice? Nie przyjechałeś z nimi?- zapytał tata Marinette.
Maks nagle posmutniał. Do oczu napłynęły mu łzy a jedna z nich wypłynęła i popłynęła w dół policzka. Wszyscy wiedzieli co to znaczy. Marinette przypomniała sobie o tych kartkach świątecznych, które wysłała rok temu, a na które do tej pory nie otrzymała odpowiedzi.
-Rodzice nie żyją. Wszystko zdarzyło się w zeszłe święta. Po południu poszedłem z kolegami do lasu, aby ściąć najlepszą choinkę. Trochę gadaliśmy i zasiedzieliśmy się, że nie zauważyliśmy kiedy się ściemniło. Wróciłem do domu, ale zapomniałem zabrać ze sobą choinki. Rodzice byli wściekli. Wigilia była dla nas wszystkich ogromną torturą. Wcześniej, tego dnia rodzice pokłócili się o jakieś głupstwo, a kolacja przypaliła nam się w piekarniku. To były nasze najgorsze i ostatnie wspólne święta. Po wigilii rodzice kazali mi iść do siebie do pokoju. Dostałem szlaban na wychodzenie z domu. Byłem wściekły, ale nie zamierzałem ich słuchać. Zamknąłem się na klucz po tym jak powiedziałem do nich "Nie chcę was więcej widzieć". Nie chciałem aby to były ostatnie słowa jakie usłyszą ode mnie, ale stało się. Posiedziałem chwilę a potem wymknąłem się wychodząc oknem. Poszedłem na miasto. Ten spacer był dla mnie ukojeniem i zrozumieniem. Widziałem wiele szczęśliwych rodzin. Wszyscy byli szczęśliwi, a tylko ja smutny. Tak się stało, że zaszedłem do chińskiej restauracji, w której kupiłem chińskie ciasteczka z wróżbą. Spojrzałem na jedną z wróżb i zamyśliłem się. Wróżba mówiła "spiesz się kochać póki masz jeszcze kogo". Pomyślałem wtedy o moich rodzicach. Mimo iż byłem na nich zły to jednak ich bardzo kochałem i nie mogłem się na nich gniewać. W tamtej chwili chciałem ich przytulić, wypłakać się i przeprosić, że sprawiłem im tyle bólu i cierpienia. Wstałem i poszedłem w stronę domu, ale nie przypuszczałem, że to co zobaczę, będzie końcem tego czego kocham...

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 2

Marinette spieszyła się do domu. Nie zauważyła, wychodzącej zza rogu postaci i wpadła na nią.
-Znów na mnie lecisz? -usłyszała.
Marinette podniosła oczy do góry. Przed nią leżał wysoki, przystojny brunet, który wydawał jej się znajomy.
-Przepraszam- rzekła krótko -Znamy się?
-Nie pamiętasz mnie Marinette? Nie pamiętasz jak 6 lat temu przyjechałaś z rodziną do nas na wakcje?
-A gdzie to było? -spytała.
-Przyjechałaś wtedy do Los Angeles.
-A, pamiętam. Pokazywałeś mi wtedy jak jeździć na desce surfingowej.
-A wtedy gdy robiliśmy wieczór filmowy...
-Tak, przebrałeś się wtedy za zombie i goniłeś mnie po całym domu...
-A wtedy Ty jak tylko wbiegliśmy do salonu przewróciłaś na mnie choinkę.
-Przepraszam, bałam się wtedy. A potem całe święta spędziliśmy z Tobą w szpitalu.
-Nic się nie stało. Dzięki temu wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu.
-Maks, a czemu nie uprzedziłeś mnie, że przyjeżdżasz do Paryża?
-Wiesz Mari, jakoś tego nie planowałem. Samo tak wyszło. Przez jakiś czas zatrzymam się u Ciebie a potem zobaczymy.
-Uuuuu mnieeeee?
-Rodzice Ci nie mówili? Chyba chcieli zrobić Ci niespodziankę. Więc może chodźmy do nich bo pewnie już czekają.
-Ok.

Rozdział 1

Był piękny jesienny dzień. Słońce grzało jasnymi promieniami jakby nie chciało ustąpić miejsca nadchodzącej zimie. Z drzew opadały różnokolorowe liście, a z niektórych nawet kasztany czy żołędzie. Tego dnia Marinette wstała bardzo wcześnie, mimo iż była sobota. Musiała iść do pasmanterii aby odebrać materiał na sukienkę dla Alyi. Marinette uważała, że własnoręczny prezent najbardziej zachwyciłby jej najlepszą przyjaciółkę, która tego dnia obchodziła urodziny.
-Czy już przyszedł mój materiał?- spytała Marinette.
-Już zaraz sprawdzę- rzekła starsza pani- Czy zamawiałaś czerwony materiał?
-Nie, on był...
-O już mam!- krzyknęła uradowana staruszka i przyniosła zamówiony materiał- Czy już wiesz na co go wykorzystasz moja mała projektantko?
-Na sukienkę dla przyjaciółki- powiedziała Marinette.
-O, to widzę, że pewnie na specjalną okazję. Mam małą prośbę do Ciebie. Mam wnuka w Nowym Jorku. Jakiś czas temu przysłał mi swój ulubiony szalik, który niestety podarł. Sama próbowałam go naprawić, ale mi nie wyszło. Czy mogłabyś w wolnym czasie zerknąć na niego?
-Oczywiście- odrzekła Marinette i zabrała ze sobą zarówno materiał jak i szal.
Następnie Marinette pobiegła szybko do domu aby jak najszybciej skończyć swój prezent dla Alyi.

c.d.n.

Na wstępie

Jest to mój pierwszy tak na serio blog, w którym będę się starał pisać opowiadania z bohaterami serialu Miraculum Biedronka i Czarny Kot. Na moim blogu będą zarówno krótkie opowiadania jak i jedno dłuższe- przewodnie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)