Następnego dnia Marinette wstała prędko i zaczęła przymierzać dopiero co ukończoną przez siebie sukienkę. Uważała, że był to jej jeden z najlepiej udanych projektów. Była to szkarłatna sukienka z wcięciem w talii i wąskim czarnym paseczkiem. Marinette nie mogła się już doczekać wieczoru kiedy to Maks miał ją zabrać najpierw na lody a potem na zabawę sylwestrową organizowaną przez burmistrza. Cały czas myślała, że spotka tam Adriena i może wtedy uśmiechnie się do niej los.
-Już zaczynasz się stroić?-spytał Maks.
-Jeszcze nie, tylko sprawdzam czy wszystko jest w porządku z moją sukienką.
-Widzę, że nie możesz się już doczekać lodów.
-Lodów może nie, ale imprezy tak.
-Chyba już wiem przez kogo.
-Jeśli Adrien mnie zobaczy to oszaleje z radości. Spojrzy na mnie, zakocha się, potem poprosi do tańca, oświadczy się, weźmiemy ślub, będziemy mieli 3 dzieci, albo lepiej 2, psa, kota i 2 chomiki. Ah... jaki on jest uroczy...
-Ziemia do Marinette! Nie uważasz, że trochę przesadziłaś z tym?
-No może troszkę. Jednak chyba obędzie się bez chomików.
-Nie chodziło mi o to, ale już mniejsza z tym. Słyszałaś, że jak się w sylwestra pomyśli życzenie zaraz po wstaniu, to na pewno się spełni w nadchodzącym roku?
-OMG, muszę jak najszybciej je wypowiedzieć...ee...chcę aby Adrien oświadczył mi się.
Maks zaśmiał się.
-Czemu się śmiejesz z mojego życzenia?
-Nie, no fajne jest, ale żeby od razu miał się oświadczyć? Prędzej zaproponowałby najpierw chodzenie.
-Wolę oświadczyny, bo wtedy bliżej do ślubu z moim ukochanym zielonookim, cudownym, przystojnym ...
Maks już słyszał tę wyliczankę kilkaset razy. Z tego też powodu znał to na pamięć. Nie tracąc czasu ruszył na śniadanie, następnie na miasto, a potem zamknął się w pokoju, bo jak twierdził, musi załatwić niedokończone sprawy przez telefon, aby w nowy rok wejść "na czysto".
-Krag możesz wyjść.
-O co chodzi?- natychmiast wyfrunął niebieski stworek podobny do pawia.
-Mam dziwne przeczucie, że Władca Ciem dzisiaj uderzy.
-Ufaj swojej intuicji. Nie bez powodu dostałeś mnie.
-Wiem. Było to dokładnie 2 lata temu. Pamiętam jak znalazłem Cię w moim pokoju na biurku. To miraculum-broszka leżało w takim czerwonoczarnym pudełku.
-A pamiętasz swoją reakcję, gdy mnie zobaczyłeś?
-Tak. Wydawało mi się, że jesteś gadającą papugą i cały czas mówiłem "papużko chcesz ciasteczko?".
-Tak i próbowałeś mnie karmić ciastkami, które tkwiły w kanapie chyba od początku świata. To były czasy.
-Ostatnimi czasy miewam myśli, że czasem jestem niepotrzebny Biedronce i Chat Noir'owi.
-Ależ jesteś bardzo pomocny. To w końcu Ty ocaliłeś im życie aż 4 razy.
-Wiem, ale nie walczę tak często jak oni.
-Na każdego kiedyś przychodzi czas.
-Chyba też wiem, kim tak naprawdę jest Biedronka i Chat Noir.
-Obiecaj mi, że nie powiesz im tego. Musisz zachować to dla siebie.
-Obiecuję, ale mam ostatnio przeczucie, że coś złego się stanie. Chyba powinni o tym wiedzieć.
-Przyszłości nie zmienisz. Możesz opóźnić wydarzenia, ale prędzej czy później to się stanie i może być tragiczniejsze w skutkach.
-Ale nie lepiej by było gdyby jednak Marinette i Adrien wiedzieli o sobie? Przecież i tak będą parą.
-Musisz ich przestrzec gdy będą przemienieni, że nie wolno im nigdy zdradzić swojej tożsamości.
-Dobra, zrobię to. O już tak późno. Dobra, trzeba zbierać się do kawiarni. Operację lody czas zacząć...
Genialne ^^
OdpowiedzUsuńKocham jak piszesz ^^
Jak zwykle świetny rozdział ♡ Nic dodać nic ująć *-*
OdpowiedzUsuń